czwartek, 1 maja 2014

Querido diario.

* 10.07.2014 r.  Barcelona, Hiszpania* 
Kochany Pamiętniku! 
       Od 15 lat nie mogę przestać tego robić. Jestem uzależniona. Każdy posiłek musi być zwieńczony moim wyjściem do toalety i zrobieniem tego. Leo od jakiegoś czasu jest dość podejrzliwy. Zastanawia się dlaczego ciągle chodzę w jego bluzach i jakim cudem schudłam aż 10 kilogramów. Jestem z nim prawie od zawsze. To dla niego przeprowadziłam się tutaj, do Barcelony. Mimo iż nie mam w stolicy Katalonii żadnych znajomych to nie narzekam. Wiem, że dla mojego narzeczonego jest to bardzo ważne. Tak. Narzeczonego. W zeszłym roku, w moje urodziny zaprosił mnie do jednej z najlepszych restauracji w Barcelonie i zamówił najdroższego szampana jakiego mieli i do tego truskawki w czekoladzie z bitą śmietaną. Oczywiście nie ruszyłam tych owoców. Może gdyby nie były tak obficie oblane czekoladą to bym chociaż jedną skosztowałam, jednak kiedy patrzyłam na taką ilość słodyczy robiło mi się nie dobrze. Lionel był tak zaaferowany tym, że zaraz zapyta mnie czy chcę spędzić z nim resztę życia, że nie zauważył, że z talerza nic nie zniknęło. Ale wracając do oświadczyny. Gdy podali szampana Argentyńczyk podszedł do mnie i uklęknął. Wypowiedział magiczną regułkę i oczekiwał na moją reakcję. 
A co ja zrobiłam? To co zawsze po posiłku. Pobiegłam do toalety i wszystko zwróciłam. Później spojrzałam w lustro. Nie mogłam jednać patrzeć na moje odbicie. "Jestem zwykłą szmatą. Grubą szmatą. Nie nadaję się do niczego. Nawet na oświadczynach musiałam zwymiotować" powtarzałam sobie.
 Nikt nigdy nie mówił mi nic innego. Ciągle słyszałam, że mam krągłe kształty i mój tyłek nie jest najmniejszy. Chłopakom to się podobało, jednak nie mnie. Ja chciałam mieć taką figurę, jak miałam w wieku 9 lat. 
Co zrobiłam po użalaniu się nad sobą?  Nie, nie wróciłam jeszcze na salę do piłkarza. Poszłam z powrotem do kabiny i wyciągnęłam z obudowy telefonu żyletkę. Patrzyłam na nią przez jakiś czas. Czułam, że ona mówiła do mnie "Zrób to. Tylko tego potrzebujesz. Nic innego już nie jest w stanie Ci pomóc." No i jak zwykle posłuchałam się mojej przyjaciółki. Parę cięć na nogach i już było mi lżej. Wiele razy próbowałam z tym skończyć, jednak na marne. To było sto razy silniejsze ode mnie. Kilka cięć sprawiało, że wszystko było okej. Nie czułam już wstrętu do siebie. W ustach pozostał lekki niesmak, ale guma miętowa sprawiła, że nic nie czułam. Przetarłam łzy z oczu i gotowe. Wyszłam na salę do Leo. Przeprosiłam go. Moim wytłumaczeniem było zbyt duże wzruszenie. Na potwierdzenie tych słów rozpłakałam się ponownie. Odpowiedź na jego pytanie? Oczywiście, że tak. Byliśmy wtedy bardzo szczęśliwi. Albo tylko tak się wydawało. Z dnia na dzień, tygodnia na tydzień, miesiąca na miesiąc było gorzej. Nie tylko ze mną ale też z nami. Nawzajem przed sobą udawaliśmy, że wszystko jest okej. Zaręczeni jesteśmy już rok, ale o ślubie ani razu nie rozmawialiśmy. Nawet ostatnio współżyć przestaliśmy. Wielki pan Messi wraca coraz później z treningów, coraz częściej wychodzi z Fabregasem na piwo i zdarza się, że nawet na noc nie wraca. A co ja mam w tym czasie robić?  Nudzić się? Czy może czekać na Lionela? Może i próbowałabym czekać na niego, jednak przez moją dolegliwość jestem o wiele bardziej śpiąca. Nie potrafię często do 21 wytrzymać, a co dopiero mówić o 3 w nocy. 
    Przeprowadzka do Barcelony była dla mnie na tyle trudna, że musiałam porzucić studia. No i od tego czasu moja mama nie odzywają się do mnie. Bo ich idealna córeczka zrobiła coś nie po ich myśli. Czasem mam ochotę naprawdę skończyć ze sobą. 
    Kochany Pamiętniku, co ja mam zrobić? Pomóż. 
Nuria. 
__________________________________________
Po dość długiej przerwie wracamy na bloga o Leo, Nurii i jej przyjaciółce, anoreksji. Początkowo miałam napisać rozdział na Tiempo para el. (blog o Alexisie) jednak nie mogłam nic z siebie wykrzesać. Otworzyłam tego bloga i buuum! Mamy pierwszy rozdział. Ten blog nie będzie zbyt długi. Maksymalnie 7 rozdziałów + epilog. Zapraszam do czytania i miło mi będzie zobaczyć chociaż kilka komentarzy :) 



18 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc zakochałam się w tym blogu czytając prolog. Rozdział jest świetny, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :D Tylko czekać na następny rozdział :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo dlugo czekalam na rozdzial tutaj i nareszcie jest!!! cudowne ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. omg zapomniałam o tym blogu, ale on jest cudowny *.* chcę następny!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :D Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze :) boski *,*
    Tylko niech to się skończy dobrze :) prosze ;3
    Cżekam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. swietny , czuje, ze nie skonczy sie dobrze :) pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. łooo! zajebiste, tylko niech skończy się dobrze :) czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Fajnie, że nie kręci to się wokoło meczy, piłkarzy, meczy piłkarzy tylko jakieś takie życiowe problemy:)
    Czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham <3 Współczuje Nurii. Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To takie życiowe :(
    Blog zapowiada się ciekawie :)
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakim cudem Leo nie zauważył, że z Nurią jest coś nie tak?! :( Eh :(
    Taki inny blog, życiowy i wiesz co? PODOBA MI SIĘ *,* Szkoda mi Nurii, że się z tym użera, eh :(
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nuria bardzo źle robi :cc A Leo nie zauważył pff... Nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko, kocham tego bloga.
    może dlatego, że te tematy są mi cholernie bliskie..
    rozdział cudo, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedna Nuria musi z tym przestać a Leo niech w końcu coś zauważy i jej pomoże !!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na bloga o Sergio Ramosie :D Byłoby mi miło, gdybyś zostawiła swoją opinię o nim.
    http://never-say--goodbye.blogspot.com/
    I przepraszam za SPAM :D

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny rozdział :)

    zapraszam również do siebie: http://scritto-con-la-pasta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń